– Ten remis traktujemy jak porażkę – powiedział trener Hubert Sciak, po meczu z GKS Jaraczewo. Mimo, że Warciarze prowadzili 4:1, to musieli się zadowolić punktem.
Po pierwszej połowie żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazywały na to, że śremianie zgubią w Jaraczewie jakiekolwiek punkty. Zanosiło się na pewne zwycięstwo. Po 35 minutach było bowiem już 4:1. Rywali „napoczął” Patryk Kryszak, potem trafił Patryk Słomczyński i dwa gole dołożył jeszcze Marek Kulczak. Piłkarze Warty dominowali i mogli strzelić jeszcze dwie bramki, a tymczasem stracili do „szatni” drugiego gola. Mimo to mieli mecz pod kontrolą. Zmieniło się to niespodziewanie w drugiej połowie, kiedy do głosu doszli gospodarze. W 56 minucie zdobyli oni kontaktową bramkę i dążyli do strzelenia wyrównującej, a w śremskich szeregach zapanował chaos i nerwowość. Ataki rywali przyniosły efekt w doliczonym czasie, kiedy ku radości licznie przybyłych kibiców strzelili wyrównującą bramkę i padł remis 4:4.
– Nie potrafię tego wytłumaczyć – mówi trener Hubert Sciak. – Zagraliśmy dwie różne połowy, a strzelając cztery gole na wyjeździe trzeba zdobyć trzy punkty. Niestety, pogubiliśmy się po przerwie i mamy punkt, z którego biorąc przebieg spotkania nikt nie jest zadowolony – dodał.
W sobotę o 17.00 seniorzy Warty podejmować będą Heliosa Czempiń.